Kiedy pociąg zniknął za zakrętem, Hermiona kątem oka
spojrzała na stojącą nieopodal parę. Astoria Malfoy prowadziła uprzejmą, acz
niechętną konwersację z jakimiś starymi znajomymi ze szkoły. Twarze jej
rozmówców wydały się brunetce znajome, ale po blisko dwóch dekadach nie
potrafiła odnaleźć wśród zmarszczek i siwych włosów konkretnych nazwisk. Przyjrzała
się blondynce. Niewiele pozostało z tej ćwierkającej nastolatki, którą
zapamiętała z Hogwartu. Stojąca na peronie kobieta wyglądała bardzo dostojnie,
wręcz wyniośle. Każde, najdrobniejsze nawet skinienie było dokładnie wyćwiczone
i przemyślane. W zachowaniu Astorii Hermiona nie potrafiła dostrzec nic
przypadkowego. Przyglądała się jej z rosnącą fascynacją, kiedy dostrzegła coś,
co zdecydowanie zaburzyło harmonię tego obrazka. Tuż za plecami Astorii pojawił
się Draco, który z nietęga miną wpatrywał się gdzieś w okolice swoich butów. Hermiona
zamrugała, jakby chcąc wyostrzyć wzrok i uświadomiła sobie, że oto jej syn,
Hugo, ciągnie za rękaw zdezorientowanego Malfoy'a.
Blondyn
spojrzał na chłopca. Miał rude włosy i piegi na nosie, a jego brązowe oczy były
dziwnie znajome... Wyciągnął z kieszeni miętówkę i dał dzieciakowi.
- O, dziękuję! Ale pan jest miły! - zachwycił się chłopiec i bez chwili zastanowienia wepchnął cukierka do buzi. Czarodziej wciąż wpatrywał się w dziecko skonsternowany. Skąd, do licha, wziął się tu ten chłopczyk? Przecież mały ma najwyżej sześć lat, nie powinien sam wałęsać się po dworcu. Już miał rozejrzeć się dookoła w poszukiwaniu rodziców chłopca, ale w ostatniej chwili zaniechał tego pomysłu. Nie wypada.
- O, dziękuję! Ale pan jest miły! - zachwycił się chłopiec i bez chwili zastanowienia wepchnął cukierka do buzi. Czarodziej wciąż wpatrywał się w dziecko skonsternowany. Skąd, do licha, wziął się tu ten chłopczyk? Przecież mały ma najwyżej sześć lat, nie powinien sam wałęsać się po dworcu. Już miał rozejrzeć się dookoła w poszukiwaniu rodziców chłopca, ale w ostatniej chwili zaniechał tego pomysłu. Nie wypada.
- Jak
się nazywasz? - zapytał malca. Dzieciak już otwierał usta żeby odpowiedzieć, kiedy
ktoś nagle zawołał:
- Hugo! Hugo!
Słysząc to, mężczyzna natychmiast się wyprostował i zadzierając wyżej brodę niespiesznie odwrócił wzrok w kierunku nadbiegającej ku nim kobiety.
- Hugo! Hugo!
Słysząc to, mężczyzna natychmiast się wyprostował i zadzierając wyżej brodę niespiesznie odwrócił wzrok w kierunku nadbiegającej ku nim kobiety.
- To moja mama - mruknął chłopczyk z dezaprobatą. - Zupełnie
nie ma wyczucia czasu. Kiedyś już prawie umówiłem się z taką jedną Alex żeby
przyszła się ze mną pobawić i wtedy nagle mama podeszła i zapytała, czy przypadkiem
nie muszę siusiu. Alex zaczęła się śmiać i już nie mogłem jej zaprosić. Wyobraża
pan to sobie?! - chłopiec był bardzo wzburzony wydarzeniami z przeszłości.
Draco domyślił się, że mały oczekuje takiej samej reakcji z jego strony.
- No nie! Nie może być! Naprawdę zrobiła coś takiego? – zapytał, prezentując możliwie najbardziej obruszoną minę. Chłopiec odpowiedział mu wymownym spojrzeniem. - No nie do wiary... - dodał blondyn i – wychodząc naprzeciw oczekiwaniom dziecka – pokręcił głową z niedowierzaniem. Korzystając z okazji, że jego nowy znajomy na chwilę pogrążył się we wspomnieniach (o czym z całą pewnością świadczyło zmarszczone czoło kilkulatka), Draco przeniósł ukradkowe spojrzenie na zbliżającą się do nich szybkim krokiem matkę chłopca. Gdy znalazła się jakieś trzy metry od niego, rozpoznał w niej Hermionę. Poczuł, jak znikąd uderza w niego fala gorąca, ale nie dał po sobie niczego poznać. Nie drgnął ani o centymetr, kiedy kucając przy chłopcu musnęła włosami jego dłoń. Pozostał zupełnie obojętny, gdy sekundę później dotarł do jego nozdrzy zapach pomarańczy i cynamonu. Nie zareagował nawet wtedy, gdy poczuł ciepło jej ciała tuż przy prawym kolanie. Nie wykonując najmniejszego ruchu głową, spojrzał w dół. Dyskretnie, jakby od niechcenia. Pochylona przy jego nogach kobieta groziła właśnie dziecku palcem.
- Hugo, to było bardzo niemądre i niegrzeczne. Nie powinieneś zaczepiać nieznajomych. Nie oddalaj się od nas więcej. I... przeproś pana - dodała, prostując się. Zręcznie ominęła Dracona wzrokiem. Chłopczyk zrobił markotną minę, ale posłusznie przeprosił.
- E... nie ma za co przepraszać. Miło było mi cię poznać... Hugo - odpowiedział spokojnie blondyn. Czuł się cholernie niezręcznie. Wreszcie dotarło do niego, że ten mały chłopczyk jest synem Hermiony i Rona... Trudno mu było w to uwierzyć, ale fakty mówiły same za siebie. Wygląda na to, że z pomocą niebios ten rudy niedojda spłodził potomka. Obleśne. Skrzywił się z odrazą i chcąc niezwłocznie wyrzucić z głowy obraz Weasley’a płodzącego cokolwiek, zwrócił się do brunetki:
- Masz... e... – szukał odpowiedniego słowa – przyjemnego syna, Granger.
- Właściwie to Weasley – Hermiona poprawiła go mechanicznie.
- No tak. Weasley.
- Za to twój syn jest do ciebie bardzo podobny – rzuciła po chwili, czując potrzebę zrewanżowania się za domniemany komplement. Draco już otwierał usta, ale w tej właśnie chwili do uszu obojga dotarł głos Rona.
- No nie! Nie może być! Naprawdę zrobiła coś takiego? – zapytał, prezentując możliwie najbardziej obruszoną minę. Chłopiec odpowiedział mu wymownym spojrzeniem. - No nie do wiary... - dodał blondyn i – wychodząc naprzeciw oczekiwaniom dziecka – pokręcił głową z niedowierzaniem. Korzystając z okazji, że jego nowy znajomy na chwilę pogrążył się we wspomnieniach (o czym z całą pewnością świadczyło zmarszczone czoło kilkulatka), Draco przeniósł ukradkowe spojrzenie na zbliżającą się do nich szybkim krokiem matkę chłopca. Gdy znalazła się jakieś trzy metry od niego, rozpoznał w niej Hermionę. Poczuł, jak znikąd uderza w niego fala gorąca, ale nie dał po sobie niczego poznać. Nie drgnął ani o centymetr, kiedy kucając przy chłopcu musnęła włosami jego dłoń. Pozostał zupełnie obojętny, gdy sekundę później dotarł do jego nozdrzy zapach pomarańczy i cynamonu. Nie zareagował nawet wtedy, gdy poczuł ciepło jej ciała tuż przy prawym kolanie. Nie wykonując najmniejszego ruchu głową, spojrzał w dół. Dyskretnie, jakby od niechcenia. Pochylona przy jego nogach kobieta groziła właśnie dziecku palcem.
- Hugo, to było bardzo niemądre i niegrzeczne. Nie powinieneś zaczepiać nieznajomych. Nie oddalaj się od nas więcej. I... przeproś pana - dodała, prostując się. Zręcznie ominęła Dracona wzrokiem. Chłopczyk zrobił markotną minę, ale posłusznie przeprosił.
- E... nie ma za co przepraszać. Miło było mi cię poznać... Hugo - odpowiedział spokojnie blondyn. Czuł się cholernie niezręcznie. Wreszcie dotarło do niego, że ten mały chłopczyk jest synem Hermiony i Rona... Trudno mu było w to uwierzyć, ale fakty mówiły same za siebie. Wygląda na to, że z pomocą niebios ten rudy niedojda spłodził potomka. Obleśne. Skrzywił się z odrazą i chcąc niezwłocznie wyrzucić z głowy obraz Weasley’a płodzącego cokolwiek, zwrócił się do brunetki:
- Masz... e... – szukał odpowiedniego słowa – przyjemnego syna, Granger.
- Właściwie to Weasley – Hermiona poprawiła go mechanicznie.
- No tak. Weasley.
- Za to twój syn jest do ciebie bardzo podobny – rzuciła po chwili, czując potrzebę zrewanżowania się za domniemany komplement. Draco już otwierał usta, ale w tej właśnie chwili do uszu obojga dotarł głos Rona.
-
Hermiona! Chodź tutaj! – Rudzielec przyglądał się Ślizgonowi bardzo nieufnie. Stał
kilkanaście kroków dalej z ramionami skrzyżowanymi na piersi i najwyraźniej nie
zamierzał podchodzić bliżej, niż to konieczne. Chyba tylko on nie uwierzył w
przemianę byłego śmierciożercy.
-
Lepiej już chodźmy – mruknęła cicho brunetka, biorąc chłopca za rękę i po raz
kolejny uciekając przed badawczym wzrokiem Malfoy’a. Ten przeniósł spojrzenie
na malucha i z bardzo poważną miną znawcy powiedział:
-
Trzymaj się stary. A co do tej Alex… nie pokazuj jej, że ci się podoba. Jeszcze
sama do ciebie przyleci. – Puścił chłopcu porozumiewawcze „oczko” i wygiął usta
w nieznacznym uśmiechu. Następnie przeniósł wzrok na kobietę.
- Zatem... e... chyba do widzenia, Granger – rzucił i odruchowo wyciągnął przed siebie prawą rękę. Hermiona wytrzeszczyła oczy niczym należąca do Nevilla Teodora, kiedy Ron nieopatrznie usadowił na niej swoje cztery litery. Na szczęście zaraz zdała sobie sprawę z tego jak mało inteligentny obecnie jest wyraz jej twarzy i szybko przywołała się do porządku. Odchrząknęła i nieśmiało podała blondynowi swoją dłoń. Ten zamknął ją w pewnym, ale niezbyt silnym uścisku. Dokładnie w tej chwili ich oczy spotkały się po raz pierwszy od dziewiętnastu lat. Trwało to zaledwie sekundę, ale obojgu chwila ta zdawała się dłużyć w nieskończoność. Zawstydzona kobieta zarumieniła się i jako pierwsza spuściła wzrok. Pospiesznie cofnęła swoją drobną dłoń i chcąc jak najszybciej wyzwolić się z tej niezręcznej sytuacji, chwyciła syna za rękę i rzuciwszy krótkie „do widzenia” oddaliła się w stronę męża. Draco wsunął ręce do kieszeni i patrzył jeszcze chwilę za oddalającą się parą. Widział, jak Weasley wyrzucał coś brunetce żywo przy tym gestykulując. Blondyn pokręcił głową z dezaprobatą. Kiedy ta niezależna, bystra i pewna siebie Granger zmieniła się w uległą i poddaną żoneczkę? Przecież to niemożliwe, żeby małżeństwo odebrało kobiecie cały charakter? Chociaż, kto to wie. Od zawsze podejrzewał, że za nazwiskiem Weasley’ów idzie jakaś klątwa. Coś musiało być na rzeczy. Kiedy obiekt jego rozważań zniknął z pola widzenia, Malfoy niechętnie wrócił do żony, która łaskawie rozmawiała z jakąś nudną kobietą.
- Zatem... e... chyba do widzenia, Granger – rzucił i odruchowo wyciągnął przed siebie prawą rękę. Hermiona wytrzeszczyła oczy niczym należąca do Nevilla Teodora, kiedy Ron nieopatrznie usadowił na niej swoje cztery litery. Na szczęście zaraz zdała sobie sprawę z tego jak mało inteligentny obecnie jest wyraz jej twarzy i szybko przywołała się do porządku. Odchrząknęła i nieśmiało podała blondynowi swoją dłoń. Ten zamknął ją w pewnym, ale niezbyt silnym uścisku. Dokładnie w tej chwili ich oczy spotkały się po raz pierwszy od dziewiętnastu lat. Trwało to zaledwie sekundę, ale obojgu chwila ta zdawała się dłużyć w nieskończoność. Zawstydzona kobieta zarumieniła się i jako pierwsza spuściła wzrok. Pospiesznie cofnęła swoją drobną dłoń i chcąc jak najszybciej wyzwolić się z tej niezręcznej sytuacji, chwyciła syna za rękę i rzuciwszy krótkie „do widzenia” oddaliła się w stronę męża. Draco wsunął ręce do kieszeni i patrzył jeszcze chwilę za oddalającą się parą. Widział, jak Weasley wyrzucał coś brunetce żywo przy tym gestykulując. Blondyn pokręcił głową z dezaprobatą. Kiedy ta niezależna, bystra i pewna siebie Granger zmieniła się w uległą i poddaną żoneczkę? Przecież to niemożliwe, żeby małżeństwo odebrało kobiecie cały charakter? Chociaż, kto to wie. Od zawsze podejrzewał, że za nazwiskiem Weasley’ów idzie jakaś klątwa. Coś musiało być na rzeczy. Kiedy obiekt jego rozważań zniknął z pola widzenia, Malfoy niechętnie wrócił do żony, która łaskawie rozmawiała z jakąś nudną kobietą.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Jak możesz choćby rozmawiać z
tym typem? Pamiętasz może, że to śmierciożerca, że miał zabić Dumbledore'a?! – krzyczał
rozwścieczony Ron, nerwowo kręcąc kierownicą. Siedząca obok Hermiona patrzyła w
dal z ustami zaciśniętymi w cienką linię. Merlinie, jak bardzo przypominała
teraz poczciwą McGonagall!
- Ale przecież tego nie zrobił –
powiedziała cicho.
- Nie zrobił? Nie zrobił?! Skąd to możesz wiedzieć? Może jeszcze mi powiesz, że się zaprzyjaźniliście i przyjdzie jutro na obiad, co? Nie chcę nigdy więcej widzieć tej jego gładkiej, zarozumiałej gęby! - Ron nie mógł się pohamować. Hermiona wiedziała, że ani jej mąż ani jego odczucia względem Ślizgonów nie zmieniły się od czasów szkoły. Westchnęła niemal niesłyszalnie. Przyzwyczaiła się już do wybuchów Rona, przecież zawsze na wszystko reagował bardzo żywo. Momentalnie się złościł, ale na szczęście równie łatwo było go udobruchać. Wystarczyło kilka sztuczek, które Hermiona opanowała do perfekcji. Od lat uspokajała męża dobrą kolacją, pachnącym ciastem, biletami na mecz quidditcha czy pewnymi zagrywkami poniżej pasa, które każda kobieta stosuje gdy chce coś wymóc na mężu.
- Nie zrobił? Nie zrobił?! Skąd to możesz wiedzieć? Może jeszcze mi powiesz, że się zaprzyjaźniliście i przyjdzie jutro na obiad, co? Nie chcę nigdy więcej widzieć tej jego gładkiej, zarozumiałej gęby! - Ron nie mógł się pohamować. Hermiona wiedziała, że ani jej mąż ani jego odczucia względem Ślizgonów nie zmieniły się od czasów szkoły. Westchnęła niemal niesłyszalnie. Przyzwyczaiła się już do wybuchów Rona, przecież zawsze na wszystko reagował bardzo żywo. Momentalnie się złościł, ale na szczęście równie łatwo było go udobruchać. Wystarczyło kilka sztuczek, które Hermiona opanowała do perfekcji. Od lat uspokajała męża dobrą kolacją, pachnącym ciastem, biletami na mecz quidditcha czy pewnymi zagrywkami poniżej pasa, które każda kobieta stosuje gdy chce coś wymóc na mężu.
-
Kurwa, jak jedziesz, gumochłonie?! – mężczyzna wrzasnął wciskając jednocześnie
klakson.
- Ron, wieziesz dziecko – Hermiona cicho syknęła przez zęby.
- Ron, wieziesz dziecko – Hermiona cicho syknęła przez zęby.
- To
niech burak jeden nie hamuje na środku drogi! – prawda była taka, że aktualnie
to rudzielec wyglądał jak burak. Jego twarz poczerwieniała ze złości aż po
uszy.
- Opanuj
się. Nie zatrzymał się na środku drogi tylko na przystanku. To miejski autobus,
Ron. – Brunetka miała minę cokolwiek zdezorientowaną. Wygląda na to, że jej mąż
jednak oszukiwał na tym mugolskim egzaminie.
- Daj
mi spokój – warknął obrażony Gryfon i włączył radio. Hermiona zrozumiała, że
rozmowa została zakończona. Obróciła twarz do okna i udając, że ogląda widoki
za szybą, pogrążyła się we własnych myślach. Żadne z nich do końca podróży nie
odezwało się już ani słowem.
Twoje opowiadanie jest genialne :)
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się jeszcze z kontynuacją epilogu. Kupiłaś mnie.
Rozdział wspaniały. Ron to ma chyba jakąś nerwicę xd Zazdrośnik z niego :D
Jestem ciekawa jak dalej potoczy się ta historia!
Pozdrawiam
Druella
http://druellaopowiada.blogspot.com/
Nigdzie wcześniej nie miałam styczności z tym opowiadaniem, także będę czytać na bieżąco, choć przyznam szczerze, że nie przepadam za tymi, w których Hermiona jest z Ronem (choćby na początku), bo ich związek wydaje mi się sztuczny i naciągany... no po prostu nie ma racji bytu.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie zacytować: Wygląda na to, że z pomocą niebios ten rudy niedojda spłodził potomka. Obleśne. Skrzywił się z odrazą i chcąc niezwłocznie wyrzucić z głowy obraz Weasley’a płodzącego cokolwiek" - genialne, zupełnie zgadzam się z Malfoyem ;)
Fajnie, że wciąż mówi do niej Granger ;D
Mam nadzieję, że będzie happyend
Pozdrawiam, życzę weny i mnóstwa czytelników ;)
Sappy
Świetne! Bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie. Niby to tylko pierwszy rozdział, ale śmiało mogę powiedzieć, że świetny pomysł i super wykonanie. ❤ Spodobał mi się Twók styl, jest bardzo przyjemny! :)
OdpowiedzUsuńWedług mnie świetnie wykreowałaś i Draco, i Hermionę – a w szczególności Malfoya. Spodobał mi się jego charakter :)
Jestem przeogromnie ciekawa tego, co będzie dalej! Z przyjemnością czekam na kolejną notkę! :)
Oczywiście obserwuję ;)
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
Feltson
accio-love-dramione.blogspot.com
Twój pomysł bardzo mi się spodobał, szczególnie że po epilogu Rowling miałam ogromny niedosyt.
OdpowiedzUsuńHugo jest moim ulubieńcem! Jest taki bezpośredni i rozgadany ahh urocze :) Mam wrażenie, że Hugo i Draco od razu się polubili ;)
Moment spotkania Draco i Hermiony - oczywiście czas stanął w miejscu uwielbiam takie momenty!
Ron ty zazdrośniku! W sumie dobrze ci tak :D (sorki ja po prostu nie lubię Rona)
Podoba mi się Twój styl pisania. Jest taki lekki i niewymuszony.
Oczywiście obserwuję ;)
Życzę weny na kolejne rozdziały
Pozdrawiam
Arcanum Felis
zapraszam do mnie może Ci się spodoba
http://ingis-at-glacies-dramione.blogspot.com/
To opowiadanie jest mega!!! Nigdy nie spotkałam się z kontynuacją epilogu! Czekam na więcej!!!
OdpowiedzUsuń