czwartek, 4 lutego 2016

Rozdział drugi. Tajemnicze wiadomości.


Draco Malfoy i jego żona Astoria jedli śniadanie, gdy do pokoju wleciały trzy sowy i usiadły w rządku, na specjalnie przygotowanym pręcie. Każda z nich miała przywiązaną do nóżki przesyłkę. Mężczyzna od razu rozpoznał ptaki: jeden z nich przyniósł „Proroka Codziennego”, drugi należał do Daphne, jego szwagierki. Tylko ostatnia sowa była nieznana blondynowi i to właśnie ona przykuła jego uwagę. Mężczyzna obdarzył żonę przelotnym spojrzeniem, złożył sztućce na swoim talerzu sygnalizując w ten sposób, że skończył już posiłek. Odczekał cierpliwie aż Astoria zrobi to samo, po czym wstał od stołu i podszedł do ptaków. Odwiązał przesyłki od ich nóżek, podał dwie pierwsze blondynce a sam niepostrzeżenie wsunął trzeci list do kieszeni spodni.
- Nakarm te pierzaste darmozjady i niech mi stąd znikają – Malfoy rozkazał młodziutkiej skrzatce, która pojawiła się znikąd. – Za ten dywan zapłaciłem równowartość miesięcznej pensji Ministra Magii i nie zamierzam czekać aż zmieni wzór na nakrapiany – mruknął jeszcze na odchodne, spoglądając z pogardą na zwierzęta. Chwycił kubek z kawą i szybkim krokiem udał się na piętro, zostawiając w jadalni żonę pochłoniętą przyswajaniem nowinek od siostry.

            W Ministerstwie Magii jak zwykle głośno było od rozmów, stukotu eleganckich butów pracowników i odgłosu zatrzaskiwanych drzwi. Dźwięki te tworzyły razem swoistą muzykę, rozumianą tylko przez urzędników. Szuranie krzeseł, szelest papieru, chrobot pióra po pergaminie. Wszystko tak powtarzalne, przewidywalne. Wszystko takie znajome. Tylko urzędnicy potrafili docenić tę lokalną melodię. Hermiona siedziała właśnie w swoim gabinecie i pocierając skronie wsłuchiwała się w tę przedziwną muzykę. Od rana głowa bolała ją niemiłosiernie, ale znajome dźwięki ją uspokajały.
- Pani Weasley? – rozległ się głos zza drzwi. – Czy wszystko w porządku?
- Tak, Liso, o nic się nie martw. Eliksir co prawda nie poradził sobie z bólem, ale przynajmniej nieznacznie go uśmierzył. – Urzędniczka uśmiechnęła się do swojej sekretarki, wychylając się z gabinetu. – Masz dla mnie coś ciekawego?
- Nie, pani Weasley, nic nowego. Chociaż… - sekretarka się zawahała. Zmarszczyła czoło i zaczęła przetrząsać stos papierów zalegających na jej małym, jasnym biurku. Cóż, młoda dziewczyna najwidoczniej nie była specjalnie pedantyczna. Hermiona ze zgrozą zauważyła, że zajmowana przez Lisę przestrzeń wprost tonęła w dokumentach, poczcie i zupełnie zbędnych bibelotach. Wzięła do ręki przesadnie pstrokatą figurkę krasnala, tak kiczowatą, że fakt ten niemal napawał grozą. Jak coś tak małego mogło tak bardzo obrażać poczucie estetyki? Hermiona skrzywiła się nieznacznie i odstawiła postać na biurko.
- To na szczęście, od mojego byłego – odezwała się cicho sekretarka, podnosząc na moment głowę znad sterty pergaminów. – Nie miał najlepszego gustu – dodała, uśmiechając się przepraszająco. Brunetka odchrząknęła i wygładziła dłońmi swoją ołówkową spódnicę. Zaczynała się niecierpliwić, ale nie chciała poganiać dziewczyny.
- A czego właściwie szukasz? – zaczęła ostrożnie.
- Rano ktoś przysłał wiadomość – przytłumiony głos dziewczyny dochodził teraz spod biurka – nie posiadała oznaczenia Ministerstwa, a zawsze prosiła pani, żeby prywatne sprawy przekazywać  dopiero w porze lunchu – dorzuciła, wychylając na chwilę swój blond kucyk, po czym znów zanurkowała. – Mam! – zawołała po krótkiej chwili. Okrzyk radości został jednak lekko zagłuszony przez głuchy dźwięk.  – Ajajaj… Proszę, pani Weasley. – Sekretarka podała Hermionie mały liścik, jednocześnie rozmasowując sobie drugą ręką rosnącego w oczach guza. Urzędniczka podziękowała i zniknęła za drzwiami swojego gabinetu. Z ciekawością przyglądała się maleńkiej kopercie. Nie znała tego charakteru pisma. Usiadła przy swoim wielkim, dębowym biurku i nie odrywając wzroku od listu, przesunęła wszystkie przedmioty na skraj blatu. Chudymi palcami rozdarła kopertę.

Trzynasta. U Ciebie.

Brunetka zmarszczyła czoło. Przebiegła wzrokiem po tekście jeszcze raz i jeszcze raz. Co to, do diaska, znaczy? To pewnie jakiś głupi żart – przeszło jej przez myśl. Wyrzuciła list do kosza i po raz kolejny potarła skronie. Po chwili doszła do wniosku, że mimo wszystko nie zaszkodzi sprawdzić. Nawet jeśli to durny dowcip, to może przynajmniej odkryje pomysłodawcę tego wybitnie niezabawnego kawału. Spojrzała na zegarek. Było piętnaście po pierwszej. No cóż, może kawalarz jeszcze na nią czekał. Zostawiła na biurku wiadomość dla sekretarki i zniknęła z cichym pyknięciem.

Kiedy sekundę później stanęła przed swoimi drzwiami, ze zdziwieniem odkryła, że są otwarte. Pchnęła je delikatnie i – trzymając różdżkę w pogotowiu – po cichu weszła do środka. Rozejrzała się po kuchni. Wszystko wyglądało tak jak zwykle. Zajrzała do salonu, ale tu również nie zanotowała niczego niepokojącego. Pięknie dałam się nabrać. Jak małe dziecko. Hermiona była na siebie zła. Prychnęła pod nosem i już chciała schować różdżkę, kiedy do jej uszu dotarł jakiś niepokojący dźwięk. Stanęła u stóp schodów i zaczęła nasłuchiwać. Tak, ktoś  był na piętrze. Z mocno bijącym sercem zaczęła wspinać się do góry. Niestety, z każdym kolejnym krokiem odgłosy stawały się wyraźniejsze, a w krew w żyłach brunetki zaczęła krążyć z prędkością światła. Ostatnie stopnie pokonała już biegiem. Dopadła do drzwi sypialni i stanęła w progu jak wryta. Potwierdziły się jej najgorsze obawy. Oto na ich wspólnym łóżku, łóżku na którym poczęła się dwójka ich dzieci, na którym przeżyli razem tyle cudownych chwil, Ron zabawiał się z inną kobietą! Oboje byli właśnie w szczytowym momencie, a krzyki rozkoszy rozdzierały martwą ciszę, która otoczyła serce i umysł Hermiony. Czuła się tak, jakby właśnie umarła. Patrzyła na tę scenę szeroko otwartymi oczyma. Nie była w stanie wykrztusić ani słowa, nie potrafiła krzyczeć, płakać ani się złościć. Nie była zdolna nawet drgnąć. Kiedy ciała obojga kochanków opadły bezwładnie na łóżko, brunetka odezwała się beznamiętnym tonem:
- Kiedy wrócę, ma cię tu nie być. Spakuj się i zabierz wszystkie swoje rzeczy. Nie chcę cię nigdy więcej widzieć. – Zaskoczył ją spokój, z jakim wypowiedziała te słowa. Głos ani raz jej nie zadrżał, był zupełnie wyprany z emocji.
- Hermiona, słuchaj, to nie tak! – Rudzielec poderwał się z łóżka i podbiegł do swojej żony. Ta jednak zatrzymała go wyciągając przed siebie różdżkę. Mężczyzna natychmiast się cofnął.
- Zachowaj te żałosne wymówki dla siebie. Wszystko jest jasne. Bardzo jasne. Wynoś się z mojego życia i nigdy więcej nie zbliżaj się ani do mnie, ani do moich dzieci. – Mówiąc to nie zaszczyciła Rona ani jednym spojrzeniem.
- Nie możesz mi zabronić się z nimi widywać! – wrzasnął wojowniczo rudzielec, ale natychmiast tego pożałował.
- Och, błagam – mruknęła zirytowana kobieta i spojrzała na męża wzrokiem tak gniewnym, jakiego jeszcze nigdy u niej nie widział. Ten obłęd napawał go strachem. Najmądrzej byłoby teraz milczeć, ale Ron niestety nigdy do rozsądnych ludzi nie należał.
- Skarbeńku, ja ci to wszystko wytłumaczę!
- Nie mów do mnie „Skarbeńku”! – warknęła rozeźlona. – I zakryj się, na miłość boską, bo nie mogę na ciebie patrzeć. – Rudzielec natychmiast skrzyżował dłonie w kroku, jednocześnie rumieniąc się jak burak. – Masz dwie godziny – dorzuciła jeszcze i teleportowała się, nie zaszczycając kochanki męża ani jednym spojrzeniem. Może to i dobrze, bo widok czarnowłosej nastolatki i jej perfidnego uśmieszku na pewno nie wpłynąłby dobrze na skołatane nerwy Gryfonki.

- Draco, ostatnio dziwnie się zachowujesz! To niedopuszczalne! Co się z tobą dzieje?! Psujesz mi opinię! Na bankiecie z okazji 80 urodzin mojego dziadka byłeś nieuprzejmy, unikałeś ludzi, siedziałeś w jakimś kącie i upijałeś się do nieprzytomności. To ma być arystokrata?! Nie wiem dlaczego zgodziłam się za ciebie wyjść. Miałam tyle innych propozycji! Jacob Steward, Billy Pile, Nathan Cradle, Patrick Leaflet, Sam Faeces... Draco! Możesz na mnie patrzeć kiedy do ciebie mówię?! - Astoria krzyczała od dobrych kilku minut, tymczasem jej mąż siedział w fotelu i ze znudzeniem obserwował widok za oknem. Leniwie odwrócił głowę i z kpiącym uśmiechem spojrzał na żonę.
- Ugh! - kobieta była całkowicie wyprowadzona z równowagi. Okręciła się na pięcie i wyszła trzaskając drzwiami. Blondyn wstał, podszedł do barku i napełnił szklankę bursztynowym płynem. Spojrzał w głąb naczynia.
- Kobiety... - mruknął unosząc szklankę do ust. - Kto je zrozumie?
Jednym haustem wychylił zawartość naczynia i odstawił szklankę na mały stolik, przygniatając nią rozdartą kopertę.

W bujanym fotelu przed kominkiem siedziała dojrzała kobieta. Wpatrywała się w ogień, jednak myślami była bardzo daleko. Jej syn, oparty plecami o ścianę przyglądał się matce. Bardzo ją kochał i było mu przykro kiedy płakała, a robiła to zdecydowanie za często. Czuł, że to wszystko przez tatę. Zmienił się bardzo w ostatnim czasie. Do niedawna był naprawdę wspaniały: bawił się z nim, wygłupiał i żartował, a mama musiała ich uspokajać i naprawiać wszystko, co stłukli i popsuli ganiając się po mieszkaniu. Ostatnio jednak zrobił się nerwowy i często wyjeżdżał w delegacje – tak mówiła mama. W ciągu ostatniego tygodnia widzieli się tylko raz. Nie mógł zrozumieć dlaczego tak nagle tatuś wyjechał i to zupełnie bez pożegnania. Pocieszał się w myślach, że może przywiezie mu coś z podróży. Tak, na pewno będzie miał dla niego jakąś niespodziankę. Pewnego dnia podzielił się tą myślą z wujostwem, ale ciocia Ginny tylko zacisnęła mocno usta, a wujek Harry przytulił go i zaproponował przejażdżkę na miotle. Coś było ewidentnie nie tak. Może i miał sześć lat, ale nie był głupi!
W pewnej chwili Hugonowi przypomniał się ten pan, który dał mu na peronie cukierka. Niewiele osób wiedziało, że Hugo ma ciekawy i niespotykany dar. Mianowicie, potrafił wyczuwać ludzkie emocje i widział wokół nich ich aurę. Wiedział, czy są dobrzy, czy źli. Ten mężczyzna go zainteresował. Jego poświata była inna od wszystkich, które do tej pory widział. Większość ludzi miała aurę czarną lub szarą, rzadziej białą. Aura blondyna pulsowała i cały czas zmieniała kolor, ani na sekundę nie zatrzymując się na żadnym konkretnym. Przechodziła od białego, poprzez wszystkie odcienie szarości aż do czerni. I tak w kółko. Kiedy mężczyzna dawał chłopcu cukierka, jego poświata na chwilę zrobiła się jasna, a gdy ujrzał Hermionę, zalśniła ciemną szarością. Hugo wyczuł zmieszanie, zdziwienie, niepewność i swoistego rodzaju strach. Najbardziej jednak zdziwiło go to, co się stało, kiedy mężczyzna wyciągnął rękę do jego matki. Aura blondyna zajaśniała taką bielą, że chłopiec musiał zmrużyć oczy, a gdy dłonie tych dwojga złączyły się w uścisku ich poświaty zlały się w jedno i zajaśniały złotem. Ich palce natomiast oplótł czerwony pierścień światła. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział. Kiedy odchodzili, Hugo odwrócił się i stwierdził, że aura mężczyzny nadal pulsuje, ale teraz jest srebrzysta. To samo działo się z aurą jego matki, która do tej pory była zawsze biała jak śnieg.
Spojrzał ponownie na rodzicielkę, która zapadła w płytki, niespokojny sen. Na policzkach wciąż lśniły zaschnięte ślady łez, które jeszcze niedawno wypływały z jej smutnych, spuchniętych oczu. Jej aura na powrót była śnieżnobiała. Chłopiec wstał i okrył mamę kocem, który leżał na kanapie. Nie chciał jej budzić, bo dobrze wiedział, że ma za sobą kilka nieprzespanych nocy. Jeśli tylko udało jej się zasnąć, zaraz budziła się z krzykiem. Hugo bardzo się o nią martwił. Od pewnego czasu nie była sobą, chodziła bardzo przygnębiona, milcząca i smutna. Przy każdej możliwej okazji mocno przytulała syna i patrzyła na niego z taką miłością, jakby chciała mu spojrzeniem przekazać, że oddałaby za niego życie.
Chłopiec podszedł do otwartego okna i spojrzał w niebo. Było przejrzyste i piękne. Gwiazdy świeciły tak jasno, iż można by pomyśleć, że jest dzień. Malec wciągnął głęboko świeże powietrze i powoli je wypuścił. Ciszę nocy przerwało ciche pyknięcie i szelest liści. Chłopczyk spojrzał ze strachem na ogród. W ciemności dostrzegł ruch. Przerażony, szybko zasłonił okno i cicho ukrył się za fotelem. Już chciał budzić mamę, ale w tej właśnie chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich nie kto inny, niż jego ojciec. Maluch momentalnie się rozpromienił i podbiegł do mężczyzny. Objął go w pasie i mocno przytulił.
- No już. Już wystarczy, Hugo. Daj spokój. - Ron bardzo szybko zbył syna. - Gdzie mama?
- Śpi. Lepiej jej nie budzić, bo rzadko udaje jej się zasnąć. Często budzi się z krzykiem. Chyba śni się jej coś niedobrego... - chłopiec był wyraźnie zmartwiony.
- Ach... - Ron nie wykazał zbyt dużego zainteresowania. Rozglądał się po pomieszczeniu, jakby bojąc się, że jednak zaraz zza rogu wyjdzie Hermiona.
- A tak w ogóle, to gdzie byłeś przez te cztery dni? Mamusia powiedziała, że gdzieś pojechałeś, przywiozłeś mi coś?
- Nie, tatuś przywiezie ci prezent następnym razem. – Ron pochylił się nad dzieckiem. – Teraz muszę wracać, wpadłem tylko na chwilę. Wiesz, mamusia już nie kocha tatusia – dodał, a na twarzy chłopca pojawiło się niezrozumienie. - No nic. W takim razie, kiedy mama się obudzi, daj jej tą karteczkę - powiedział mężczyzna i podał chłopcu kartkę, na której właśnie skończył pisać jakąś wiadomość.
- Idziesz już? - zapytał wyraźnie zawiedziony malec.
- Idę. Ktoś... ktoś na mnie czeka - rzucił jeszcze i natychmiast zniknął. Teleportował się.
Chłopiec stał przez chwilę przed otwartymi drzwiami. Było mu przykro, jednakże bardziej zainteresowała go zmiana aury jego ojca. Od ostatniego spotkania stała się niepokojąco ciemna. Hugo pokręcił głową i zamknął drzwi. Nim zdążył wrócić do pokoju, usłyszał krzyk mamy. Szybko pobiegł do salonu i zastał ją całą roztrzęsioną. Trzymała się kurczowo poręczy fotela i rozglądała nerwowo po pokoju. Kiedy napotkała wzrok chłopca, spuściła oczy i zarumieniła się, jakby wstydziła się tych koszmarów.
- Obudziłam cię? - zapytała chłopca drżącym głosem.
- Nie mamusiu, jeszcze nie spałem. - Chciał dodać, że przed chwilą był tu tata, ale coś mówiło mu, że to nie jest najlepszy moment. - Mamusiu? - zaczął.
- Tak?
- Czy mogę dzisiaj z tobą spać? - zapytał.
- Pewnie. Chodź. – Kobieta chwyciła chłopca za rękę i zaprowadziła do jego pokoju. Od tamtego incydentu nie wchodziła w ogóle do sypialni. Zazwyczaj spała na fotelu albo na kanapie. Położyła chłopca do łóżka, które magicznie powiększyła tak, że teraz mieściły się w nim dwie osoby. Sama wzięła szybki prysznic i ułożyła się obok.
- Dobranoc Hugo - wyszeptała i pocałowała chłopca w czoło.
- Dobranoc mamo - odpowiedział malec.
Tej nocy Hermiona budziła się jeszcze dwa razy. 

13 komentarzy:

  1. Ohh.. uwielbiam takie opowiadania! Już nie mogę się doczekać scen Dramione 😍

    www.crazy-in-love-dramione.blogspot.com
    Pozdrawiam, #Hedwiga ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiłaś mnie i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :)
    Bardzo podoba mi się ukazywanie historii także z perspektywy Hugo.
    Dodam na pewno do linków!
    PS. dawaj mi znać o nowych rozdziałach! [cien-przeznaczenia.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział bardzo ciekawy, dużo się dzieje no i dobrze, że związek Rona i Hermiony rozpadł się tak szybko... nie to, że jestem złośliwa i wredna (no może czasem), ale jak tylko ich sobie wyobrażę razem to śniadanie mi się cofa... blee.
    Polubiłam Hugona, uroczy chłopiec z bardzo ciekawym darem.
    Czyżby anonim był od Draco?
    Czekam na następny, umilasz mi przerwy między wkuwaniem do egzaminów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie jestem fanką Rona, koleś ewidentnie działa mi na nerwy. Jest taki... taki, kurde, nijaki. Zero charakteru. Zresztą - jak znam Draco - jeszcze nieraz padną dość trafne słowa na temat rudzielca :D
      Co do anonimu, sprawa dość szybko wyjdzie na jaw, także pozostawię Cię w niepewności.
      Ja sama też właśnie jestem w samym środku sesji, toteż niecierpliwie czekam na nowość u Was! :)

      Usuń
  5. Super:D uwielbiam opowiadania gdy sa juz dorosli, gdy kiedys byli razem a potem do siebie wracają. W tym opowiadaniu zapewne o to chodzi :)
    Hugo bardzo mnie zaskoczyl, aury Dracona i Hermiony razem są bardzo ciekawe.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do pierwszej części wypowiedzi nic nie mogę zdradzić, ale mam cichą nadzieję, że ta historia przypadnie Ci do gustu :)

      Usuń
  6. Wspaniałe opowiadanie, jedno z niewielu po szkole które przypadło mi do gustu;) liczę na szybkie pojawienie się następnego rozdziłu. Dużo weny życzę!<3 pozdrawiam-Wiczka Piczka:*:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział wspaniały ♥
    Dużo się wydarzyło. Cieszę się z takiego obrotu akcji.
    Głupi Ron niech spada na drzewo. Chciałabym widzieć minę tej baby, jak Hermiona przyszła. Na pewno była bezcenna.
    Więcej Hugo! Bardzo go polubiłam. Wspaniały chłopiec.
    Czekam na więcej!
    Pozdrawiam ^^
    Druella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś mi mówi, że mina tej baby wyjątkowo by Cię zaskoczyła! :D Ta kobitka jest strasznie bezczelna, zresztą to na pewno szybko wypłynie, bo prawda (w przeciwieństwie do kochanki Rona) ma bardzo krótkie nogi :D
      I przyznaje, Hugo jest taaakim słodziaaakiem! :D

      Usuń
  8. Świetny rozdział ❤ *---*
    Teraz budzi się moja wredna strona duszy i stwierdzam, że to cudowne, że małżeństwo Hermiony się rozpadło, a u Draco to tylko kwestia czasu... :D
    Bardzo podoba mi się moc Hugo... Sama chciałabym taką mieć, ale boję się, że patrząc w lustro widziałabym czarną smołę... Ech.
    Uwielbiam Twój styl, jest taki lekki, że nawet nie zaczęłam dobrze czytać, jak już skończyłam... Pogratulować! :)
    Oczywiście czekam na następny!
    Pozdrawiam serdecznie,
    Feltson
    accio-love-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja też cieszyłam się jak dziecko kiedy Hermiona przyłapała Rona :D Fakt, żal mi się jej zrobiło, ale z życiem się nie dyskutuje! Co do mocy Hugo - ja nie wiem skąd mu się to wzięło, nigdy nie słyszałam o takim darze. Z drugiej strony to w końcu magiczny świat, tam nikogo nie zdziwi nawet koleś całe życie przebrany za nietoperza albo półolbrzym paradujący z różową parasolką po ulicach :D

      Usuń
  9. Bardzo fajny rozdział ;)
    Cieszę się, że Hermiona wyrzuciła Rona on na nią nie zasługuje i pokazał jak ją "kocha"
    Ciekawią mnie te umiejętności Hugo ;)
    Pozdrawiam
    Arcanum Felis
    zapraszam na moje nowe tłumaczenie
    http://simply-irresistible-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy